mardi 8 juin 2010


Marek Tucholski: "Niezrównoważeni politycy, niezrównoważona polityka – czyli chamstwo przy władzy"

Do 10 kwietnia 2010 roku mieliśmy więc do czynienia z nieustannym sporem z Rosją. Obie strony nie marnowały okazji do wzajemnego zwalczania się. Nie potrzeba jednak było jakiegoś bardzo spostrzegawczego obserwatora, aby dostrzec, że Polacy z każdym dniem tracą grunt pod nogami wraz ze zmianą polityki USA.


fot. Przyszedł cham do Putina...

Co to jest cham?


Cham to określenie zdecydowanie negatywne odnoszące się w obecnych czasach do pewnych cech charakteru. Cham jest nieokrzesany używa wulgaryzmów, nie zwraca uwagi na otoczenie, obnosi się ze swoim grubiaństwem.

Takie określenie chama jest rozumiane w naszych czasach. Dawniej określenie to miało nieco inne znaczenie a powyższe elementy stanowiły jeden ze składników pojęcia określającego tego kim w istocie był cham. Ich istnienie było zdeterminowane samym pochodzeniem chama. Za chama uważano człowieka niegodnie urodzonego, który w swym niegodnym stanie zamierzał pozostać nie dążąc do osiągnięcia pewnej formy ucywilizowania. Przypomnijmy, że chłop pańszczyźniany i cały stan chłopski, uważany był za potomków syna Noego, który nosił imię Cham. Za swoje zachowanie wobec ojca (doniesienie braciom o ojcu leżącym nago po spożyciu alkoholu), został wyklęty i naznaczony jako sługa swych braci. W pierwszej Rzeczypospolitej podtrzymywano tradycyjny podział na stany włącznie z chłopem pańszczyźnianym. Określenie cham, stanowiło jednak coś więcej niż tylko określenie chłopa. Słowo to było zarezerwowane przede wszystkim dla tych, których nieokrzesanie, grubiaństwo i głupota przysparzały kłopotów społeczeństwu. Henryk Sienkiewicz niejednokrotnie w usta Onufrego Zagłoby wkładał to wiele mówiące słowo. Zawsze jednak w odniesieniu do ludzi, których charakteryzowała postawa chama rozumianego jako grubianina, prostaka etc. Mówił tak o Kozakach, Tatarach najeżdżających Rzplitą, czy ciurach obozowych niestroniących od zwad i pijaństwa (choć sam w alkoholach przeróżnych gustował), kiedy wróg mógł zaatakować w każdej chwili.

Cham to był człowiek nikczemny, nieucywilizowany, bezczelny, skrywający często swoje prawdziwe oblicze dla korzyści.

Spoglądając na tych chamów z XVII wieku, trzeba przyznać, że dzisiejszy cham, przynajmniej zewnętrznie, ucywilizował się. Przed kamerami uśmiechnięty lub poważny w zależności od tego jaka atmosfera panuje. Zwykle w garniturze, choć nie zawsze dobrze skrojonym, ale jednak. Głosem przypominającym głos męża stanu rozprawia o sprawach nieważnych jak o najważniejszych i na odwrót. Odważny kiedy czuje, że ma plecy i z powagą tchórzliwy kiedy ich brak. Po prostu cwaniak o wielkich osobistych ambicjach. Zbyt pyszny jednak, aby zostawić po sobie trwalszy ślad w dziejach kraju.

Kiedy cham bawi się w politykę to wówczas staje się tym niebezpiecznym chamem, którym wydziwiał od najgorszych Pan Zagłoba. I miał rację, gdyż człowiek taki nie może przynieść nic dobrego a jedynie wiele nieszczęść. Co więcej, swoją postawą i działaniem uniemożliwi naprawienie błędów które sam spowodował.

Polityka chamów.

W najnowszych wydarzeniach jakie mają miejsce w Najjaśniejszej Rzeczypospolitej, dość rozległej prowincji UE, zaszły poważne zmiany w podejściu do polityki zagranicznej. Zmiany te dokonały się tak szybko, że już sam ten fakt nakazuje się nad nimi głębiej zastanowić.

Przypomnijmy krótko jaka była polska polityka zagraniczna, bo o tym będzie mowa, w ciągu kilku ostatnich lat. Integracja z UE była numerem jeden w tej polityce i wszystkie znaczące siły polityczne zgodnie ją poparły i z dużą determinacją pogłębiają. Jeśli chodzi o wschód to pamiętamy stopniowe ochłodzenie stosunków z Rosją i próby ingerencji w wewnętrzną sytuację krajów takich jak Ukraina i Białoruś. Strategia oddzielenia się przy pomocy USA od Rosji kordonem niepodległych państw upadła jednak ostatecznie wraz ze zmianą kierunków polityki dokonanej przez nową administrację Białego Domu. Ostateczną przeszkodą w celu zmiany polskiej polityki był prezydent Lech Kaczyński, który zakończył swą kadencję nieco wcześniej niż przypuszczano.

Do 10 kwietnia 2010 roku mieliśmy więc do czynienia z nieustannym sporem z Rosją. Obie strony nie marnowały okazji do wzajemnego zwalczania się. Nie potrzeba jednak było jakiegoś bardzo spostrzegawczego obserwatora, aby dostrzec, że Polacy z każdym dniem tracą grunt pod nogami wraz ze zmianą polityki USA. Rok temu Rosjanie przedstawiali ustami Ławrowa jeszcze jakieś oferty współpracy. Ofert te wydawały się być ofertami składanymi przez państwo poważne państwu które traktuje się jak partnera, a nie jak kolonię. Chodzi o niedwuznacznie zaproponowany podział stref wpływów na Ukrainie. Przypomnijmy, że Obama był już wybrany prezydentem i tylko ktoś ślepy, głuchy lub idiota mógł nie dostrzegać tego, że cała koncepcja kordonu sanitarnego przejdzie do przeszłości. Wtedy była możliwość negocjacji, nawiązania stosunków równorzędnych. Dziś jest to już przeszłość.

Wraz ze śmiercią prezydenta zginęła ostatecznie bariera do podjęcia współpracy z Rosją. Jaka to jest współpraca? Otóż nawet będąc wyrozumiałym dla ludzi, którzy po wyłączeniu kamer klną jak szewc i szmacą ludzi uważając siebie za lepszych, nie można oprzeć się wrażeniu, że mamy do czynienia z osobami o mentalności rozkapryszonego nastolatka i to w dodatku tego objętego najnowszą reformą oświaty, czyli po gimnazjum. Dlaczego tak twierdzę? Ponieważ okres kiedy nie mogli się podkładać Rosji był dla nich tak długi, ze kiedy już to nastąpiło podłożyli się w tak obrzydliwy sposób, że trudno nawet w historii znaleźć analogiczne zdarzenie.

Zawsze twierdziłem, że z Rosją należy się porozumieć i podtrzymuje swoje zdanie. Jednak tak bezrozumnego postępowania nie można pojąć nie znając dwóch najistotniejszych czynników w tej sprawie. Pierwszy to fakt, że politycy nasi pochodzą, przynajmniej mentalnie, od Chama a po drugie, ich samodzielność jest mniejsza niż króla Stasia.

Chamy rozlazły się po najwyższych strukturach naszego państwa i z wiadrami wazeliny biegają teraz od Berlina po Moskwę od czasu do czasu zahaczając o Brukselę. Są jak popychadła i nawet się tego szczególnie nie wstydzą. Zawsze mogą przecież odreagować jak Radosław Sikorski po wyłączeniu kamer, kiedy nasiedział się w poczekalni do Hilary Clinton i nie został przyjęty.
Nic by mnie nie obchodziło złe samopoczucie tych ludzi, gdyby nie fakt, że mają przemożny wpływ na losy Polski, naszej kultury i szerzej, cywilizacji.

Skutki rządów chamów.

Polska polityka popadła ze skrajności w skrajność. Z jednaj strony walczyliśmy z Rosją na śmierć i życie niemalże, w imię nie swoich interesów. Kiedy rzeczywistość zmusiła nas do porozumienia się z wielkim i groźnym sąsiadem, uczyniliśmy to na kolanach. Tymczasem już powierzchowna znajomość Rosji, jej społeczeństwa i modelu cywilizacyjnego nakazuje rozmawiać z tym partnerem tylko z pozycji siły. Jeśli nie mamy siły to przynajmniej się nie podkładajmy. Rosja nie uszanuje kraju i narodu, który się przed nią płaszczy. Histeria jaka nastąpiła po smoleńskiej katastrofie, a dotycząca uwielbienia strony rosyjskiej, była tak samo żałosna jak żałosne było pokrzykiwanie na Rosję z zaciśniętymi piąstkami przez nieżyjącego prezydenta. Emocje wzięły po raz kolejny górę nad zdrowym rozsądkiem. Miłość do Rosji wybuchła tak silnie ponieważ tak długo była tłamszona realizowaniem linii proamerykańskiej. Emocje opadły po kilku tygodniach, wszystko wróciło do normy, ale wydarzeń jakie zaistniały w międzyczasie nic już nie cofnie.

Nie wykorzystano wielu możliwości jakie wystąpiły z powodu katastrofy. Chyba każdy zauważył, że Rosjanie na początku mocno się wystraszyli całej sytuacji. Nie ugrano z tego nic. Co gorsza podkładano się i podkładają się nadal a dzienniki rosyjskie z żałobnych treści coraz bardziej przechodzą do agresji wobec strony polskiej. Początkowa dobra postawa zaczyna ustępować miejsca, słusznie zresztą, pogardzie. Przez media rosyjskie politycy mówią. Putin mówi i nie boi się mówić niczego w przeciwieństwie do naszych chamów. Nawet o prowadzenie śledztwa bali się poprosić. Jak można mieć do takich ludzi szacunek?

Tym samym Rosjanie czują, że jesteśmy tak słabi i tak ulegli, że nie będą nas już brać w rachubę jako ewentualnego partnera do rozmów o sytuacji w Europie a przynajmniej jej środkowej części. Ostatnią szansę straciliśmy na to w ciągu kilku dni po 10 kwietnia.

Chamstwo na salonach.

Nikt tak dobrze nie zrozumie chama jak drugi cham. Mimo pewnych różnic jakie dzielą poszczególne klany chamów, zawsze będą mieć kilka cech charakterystycznych.
Pierwsza to taka, że potrafią pchać się do władzy. W demokracji wychodzi im to najlepiej toteż łączy ich demokratyczna religia.

Drugą cechą jest wspólny interes. Każdy klan chamów może zagarnąć określoną grupę elektoratu. Ponieważ nie może zająć całego, potrzebny jest inny klan po to, aby przypadkiem do znaczącej siły politycznej nie doszły grupy anty chamów. Łatwiej jest znieść drugiego chama w polityce niż człowieka cywilizowanego, ponieważ może co jakiś czas się troszkę władzy straci, ale nie straci się jej definitywnie jak byłoby gdyby cywilizowani przejęli władzę.

Trzecia to oczywiście pieniądze. Wiadomo, nie dają szczęścia, ale dzięki nim życie łatwiejsze i pracować nie trzeba.

Czwarta cecha to uległość, mówiąc wprost włazidupstwo, wszędzie tam gdzie jest kasa, poklepują po plecach no i oczywiście mają stołki do obsadzenia.

Z powyższych powodów chamy czują się najlepiej w Brukseli. Idealne miejsce
współczesnego chama. Tylu swoich. Tyle pieniędzy do wzięcia. Możliwość zakładania grup wzajemnej adoracji zwanych partiami europejskimi. Możliwość udawania mężów stanu. Jednym słowem, chamski raj.

Marek Tucholski

Aucun commentaire:

Enregistrer un commentaire